środa, 28 września 2011

Odcinek 63: Kosmiczne jajo



– Skąd się wzięło to jajo?! – zapytał nagle wzburzonym głosem hrabia Filip.
– Jak to skąd, z kuchni pana Staszka. A przedtem od kury – poiformował Ian, nakładając sobie kolejną połówkę smakowitego jajka z majonezem i kawiorem.
– Nie o jajka z kawiorem chodzi. Tam patrzcie! – hrabia wskazał ciemną przestrzeń kosmiczną za oknem.

Na tle mrocznego jesiennego firmamentu widniał oprócz znanych wszystkim gwiazdozbiorów duży, świetlisty obiekt: żółta kulka w białej otoczce.

Przyjaciele skamienieli ze sztućcami uniesionymi w górę. Tylko Aslak zaniósł się kaszlem, bo kawior wpadł mu w tak zwaną niemiecką dziurkę. Komtur troskliwie stuknął go w plecy. Aslak jak na komendę przestał się dusić, ale wskutek nagłej kolizji z przeciwległą ścianą tawerny nabił sobie na czole guza wielkości kurzego jajka.

– Na guzy najlepsza zimna stal – stwierdził zakłopotany komtur. – Zaraz ci przyłożę miecz.
– Nnnie... nie trzeba, mnie nie boli – Aslak na wszelki wypadek ukrył się za plecami Edzia. – Ale co to jest, to na niebie? – pośpiesznie zmienił temat.
– Wygląda jak sadzone jajo – stwierdził Ian. – Jakby Edgar tu był, to na pewno by nam wyjaśnił, co to takiego. Ale dziś gra w szachy z Lolkiem.
– Ja się jakoś nieswojo czuję. To pewnie zły omen – stwierdził ponuro Edzio.
– E tam. Jakieś nowe ciało niebieskie Szef pewnie stworzył – głos Bazila mimo wszystko nie brzmiał zbyt pewnie.
– Szef by takie jaja robił? – oburzył się hrabia Filip.
– No, Szef bywa dowcipny – zauważył Ian.
– Ale czy jajo jest dowcipne? – spytał Edzio.
– Jajo jakie takie nie, ale...
– Bazilku! –  upomniał porucznik.
– Bo Edek tak pyta, jakby nie wiedział, jak z tym jest... Może rzeczywiście zapomniał...

– Nie odbiegajcie od tematu – zganił towarzystwo biskup. – Szef tego nie stworzył. Wiem od Piotrka, że Szef sześć tysięcy lat temu powiedział, że nie będzie na razie niczego nowego stwarzał. Dopiero –  ewentualnie –  po Apokalipsie. No a Apokalipsę w tym roku znowu odwołali.
– A może to statek kosmiczny? – zaproponował Richard. – Sam mi opowiadałeś, Bazil, że na Ziemi teraz taki statki umieją budować.
– Na to tylko ty mogłeś wpaść. Przecież to ze dwadzieścia razy większe od Ziemi, jak by to mieli zbudować?
– Przecież nie mówię, że go na Ziemi zbudowali – bronił się Richard. – To może być statek kosmiczny z jakiejś nieznanej cywilizacji. Dlaczego w innej galaktyce nie miałyby istnieć istoty inteligentne, podobne do nas?

– Ty się zdecyduj: inteligentne czy podobne do ciebie?
– Różne są rodzaje inteligencji. Moja jest intuicyjna – odparł Richard wcale się nie obrażając.
– Fakt, ty jesteś inteligentny inaczej...
– Bazil, ty zamiast mielić językiem zajrzyj do Internetu, może coś znajdziesz na temat tego jaja – włączył się hrabia Filip.

Bazil przez chwilę stukał w klawiaturę. Podniósł wzrok i z uznaniem popatrzył na Richarda.

–  Rysiek, zwracam honor. Ty naprawdę masz intuicję. Jest taka zamieszkała planeta w odległej galaktyce, nazywa się „Kosmiczne Jajo”. I wielki statek kosmiczny na niej zbudowali. Jakiś Mel Brooks kierował budową.
– No to sprawa wyjaśniona i nie ma czym się denerwować – posumował Ian. – Panie Stasiu, jajeczka były pyszne, ale teraz niech pan nam poda coś konkretnego.
–  Pieczona kura będzie, z nadzieniem. Duża nad podziw mi się trafiła –  poinformował pan Staszek i wrócił do kuchni.

W czeluściach kominka nagle huknęło i wyjrzała z nich nieco usmolona twarz z krótkimi różkami nad czołem.

–   Cześć, chłopaki! –   zawołał przybysz. – Roland, kopę lat! Sorry, że tak wpadam niezapowiedziany, ale mamy kłopot. Kura nam uciekła, ta,
co ją nasz szef na Apokalipsę hoduje. Co z jej jaja Antychryst ma się wykluć. Ktoś zauważył, że na waszą stronę poleciała. Nie widzieliście jej przypadkiem? Strasznie trudna bestia do upilnowania, co rusz jajka gdzieś na dziko składa.

–   Kury nie widzieliśmy –   powiedział zgodnie z prawdą biskup Roland – ale popatrz tam, Asmodeusz  –  wskazał na tajemniczy obiekt na firmamencie.
–  A niech ją cherubiny rozszarpią –   mruknął niechętnie Asmodeusz. –  Aż za Orionem jajko zniosła. Pewnie gdzieś się tam pęta. Trudno, muszę lecieć.

Wygramolił się z kominka, wskoczył na parapet, rozwinął nietoperze skrzydła i poszybował w dal.

–  Mnie się od razu wydawało, że z tym statkiem kosmicznym to nieprawdopodobne. W Internecie nie zawsze prawdę piszą, zwłaszcza przed wyborami –   stwierdził hrabia Filip. –   Pewien byłem, że znajdzie się jakieś naturalne wyjaśnienie. Kosmitów nie ma. Przecież gdzieś by po śmierci musieli iść, nie? A widziałeś kiedy w niebie kosmitę?
–   Fakt. W piekle też żadnego nie widziałem –   przytaknął biskup Roland.
–   Patrzcie, ileśmy się dzisiaj dowiedzieli –   odezwał się porucznik. –   Że nie ma kosmitów, ale w Internecie przed wyborami plotki o nich rozsiewają. I że najpierw była kura, a potem jajo.
– A nieprawda, bo najpierw były jajka z kawiorem, a kura dopiero teraz będzie.
–  A czy to nie grzech jeść kurę Lucyfera? Jednak w pewnym sensie kradziona...
– Kradzione nie tuczy – stwierdził pogodnie Ian i dyskretnie rozluźnił pasek.
– Idealista – mruknął hrabia i poszedł za przykładem Iana.

1 komentarz:

  1. P.S. Można podejrzewać. że istnieje również naturalny związek między powyższym odcinkiem a odcinkiem 31 pt. "Biała kura"...

    OdpowiedzUsuń