sobota, 26 marca 2011

Odcinek 1: Tajemnicza żałoba

Występują (uwaga: postacie całkowicie fikcyjne!):
  • Święty Edgar, za życia zakonnik o niekonwencjonalnych poglądach, filozof, medyk i alchemik
  • Jego przyjaciele:
    • Sir Richard Northbridge, za życia słynny szermierz, a także artysta, twórca bardzo cenionych witraży i amator płci pięknej
    • Sir Ian Sleighstone, również sławny rycerz, mistrz łuku i kuszy.

Święty Edgar i jego przyjaciele siedzieli we wczesnowiosenne sobotnie popołudnie na swoim ulubionym punkcie widokowym, czyli polance przed niebiańską tawerną. Doskonale było samtąd widać, co dzieje się na ziemi, a przyglądanie się widokom umilało wytrawne astralne winko.
– Patrzcie, jak tam skaczą – odezwał się Ian. – Strasznie wysoko i jakoś... dziwnie. Tam, pod tamtymi górami.
Święty Edgar pstryknął palcami, żeby powiększyć obraz.
– Skaczą na nartach – stwierdził. – Nam z Richardem w Norwegii też się czasem zdarzało skakać na nartach, ale na ogół nie było to zamierzone. A ci sobie specjalnie urządzili taki skalny występ do skakania. Pewnie jakiś turniej.
– Turniej??? – zdziwili się unisono obaj rycerze.
– No, zawody. Kto dalej skoczy.
– Toż to bez sensu – stwierdził Ian. – Chociaż, zaraz... Powiększ to jeszcze trochę, Edek... Patrzcie, patrzcie, ten skoczył dalej niż poprzedni, ale mu punkty odliczyli. Tu nie chodzi o to, kto dalej, tylko, żeby trafić do celu. To rozumiem. W trafianiu do celu przynajmniej jest sens.
Przez dłuższą chwilę przypatrywali się skokom.
– Nie wydaje się wam dziwne, że oni wszyscy są nieogoleni? – spytał Richard. – Przed turniejem człowiek się zawsze do porządku doprowadza. Przecież damy patrzą.
– Faktycznie – zgodził się Ian. – Może taka teraz u nich moda?
– Niemożliwe – zawyrokował święty Edgar. – Ja dość często sprawdzam, co się na ziemi dzieje, i powiem wam, że na taki rodzaj zarostu to mody nie ma. W każdym razie do tej pory nie było.
– To czemu oni tak? Nie głupio im? Patrzcie, ci, co się tylko przyglądają, też nieogoleni.
– Hm – zastanawiał się święty Edgar – u Żydów, nawet niezbyt ortodoksyjnych, nie goli się zarostu na znak żałoby.
– Ale to przecież Polacy, katolicy, podobno wręcz antysemici – dziwił się Ian.
– Nie gniewaj się, Ianku, ale ty masz skłonność do ulegania stereotypom – zauważył Richard.
– Załóżmy, że to oznaka żałoby. Może to taka tradycja, żeby takimi skokami okazywać żałobę.  Ale po kim?
– Może po pani Eli? – zaproponował Richard. – Tej ładnej, co parę dni temu u nas się zjawiła. Przecież tylko faceci skaczą.
– Gdzieżby dziewczyny mogły tak skakać. W spódnicach? Wyobrażasz sobie?
– Właśnie sobie wyobrażam – Richard przymrużył oczy. – Fajnie by było.
– A tobie jedno w głowie – oburzył się święty Edgar. – Bzdury gadasz. Teraz dziewczyny chodzą w spodniach, sam popatrz.
– Aha – zgodził się Richard z pewnym żalem. – To fakt, w spodniach nie warto, żeby skakały. Słuchajcie, może chodzi o żałobę po Ojcu Świętym? Zdaje się, że on się do nas przeniósł tak właśnie wczesną wiosną... Może chcą uczcić rocznicę?
– Po kimś takim jak Lolek można obchodzić żałobę latami – zawyrokował święty Edgar – ale przedtem się golili. Lolek zresztą też się codziennie golił, nawet jest takie popularne zdjęcie, na którym się goli.
– Zdjęcie? – Ian i Richard znów zdziwili się unisono.
– Że też wy zupełnie nie próbujecie być choć trochę na bieżąco z rozwojem techniki... Zdjęcie, albo fotografia, to taki obraz, który powstaje w odpowiednim aparacie pod wpływem działania światła. Kiedyś stosowało się światłoczułe błony...
– Światłoczułe? – zainteresował się Richard. – Z takimi się nie zetknąłem.
– A teraz jest bardziej zaawansowana technologia, ale i tak nie zrozumiecie – kontynuował święty. – Wystarczy, jak zapamiętacie, że zdjęcie to obraz, który tworzy się światłem.
– To coś jak witraż – powiedział z rozmarzeniem Richard.
– No, nie całkiem, bo teraz wszyscy takie zdjęcia mogą robić. Nic nie trzeba umieć, wystarczy mieć komórkę.
– No nie, Edgar, ty już nas w maliny wpuszczasz – zdenerwował się Richard. – Kto by robił witraże w komórkach? Ale nie o to chodzi, tylko o to, po kim ta żałoba.
– Już wiem! – zawołał Ian. – Po tym, co było w kwietniu zeszłego roku. Niedługo będzie rocznica, a oni pewnie skaczą już teraz, bo się boją, że śnieg do tej prawdziwej rocznicy stopnieje.
– Ale, patrz, patrz... Tam jest ten mały, chudy, z długim nosem, a parę dni temu mi się obiło o uszy, że on coś nieprzyjemnego o bracie pana Leszka powiedział... Że nie tam kwiatki kładzie, gdzie powinien...
– A jemu co do tego?
– Nie wiem, ale wiem, że to protestant...
– Protestant w żydowskiej żałobie? To już raczej nie po panu Leszku ta żałoba...
­– Dajcie spokój, sami tego nie rozgryziemy, choćbyśmy wypili jeszcze po flaszce wina na głowę – podsumował święty Edgar. – Chodźmy pogadać z Lolkiem, on jeden może się w tym rozezna...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz